Do wytrucia 2,5 miliona pszczół pod Rzeszowem przyczynił się człowiek. Są wyniki badań.
Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach zakończył badania próbek pszczół, zatrutych w Chmielniku pod Rzeszowem. Zastosowano silny insektycyd. Do śmierci 2,5 miliona pszczół przyczynił się człowiek.
Dramat pszczół Pana Rafała rozegrał się 19 września br. w jego przydomowej pasiece, w podrzeszowskim Chmielniku. W wyniku ostrego zatrucia, w ciągu niespełna kilku godzin zginęło blisko 2,5 miliona pszczół z 66 rodzin. Ucierpiała tylko jedna pasieka w okolicy. Sprawę nadal bada Policja.
21 września br., w 46 godzin po zdarzeniu w pasiece Pana Rafała zebrała się, powołana przez Urząd Gminy Chmielnik, Komisja ds. potwierdzenia ostrego zatrucia pszczół. W jej skład weszli przedstawiciele Państwowego Instytutu Weterynaryjnego, Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Urzędu Gminy Chmielnik oraz Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego. Podczas oględzin komisja jednoznacznie potwierdziła ostre zatrucie pszczół oraz wykluczyła występowanie innych chorób.
Komisja pobrała próbę do badań toksykologicznych, która została zgodnie z obowiązującymi przepisami opatrzona protokołem, zapakowana, zaplombowana i zamrożona. Tak przygotowaną próbę osobiście zawiozłem do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, który jest akredytowanym instytutem badawczym – mówi nam Rafał Szela, pszczelarz.
Na podstawie badań toksykologicznych stwierdzono obecność trzech substancji aktywnych. Dwie z nich są pochodnymi leku, zastosowanego z przepisu lekarza weterynarii, do zwalczania Varroa Destructor. Ten pasożyt od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku powszechnie występuje w całej populacji pszczoły miodnej i konieczne jest jego systematyczne zwalczanie.
Trzecia substancja jest zupełnie niezwiązana z pszczelarstwem. Jak czytamy w sprawozdaniu z badań PIWet w Puławach to insektycyd bardzo toksyczny dla pszczół. Pirymifos metylowy, bo o nim mowa, to silna substancja do zwalczania insektów magazynowych takich jak wołek zbożowy, spichrzel surynamski, czy trojszyk ulec. Substancja nie może być stosowana w pracach polowych.
Pirymifos metylowy to właściwie jedyna możliwa przyczyna zatrucia naszej pasieki. Zawartość pirymifosu metylowego ponad siedmiokrotnie przewyższa spodziewane maksimum, przyjęte przez PIWet do badań. Pozostałe substancje polekowe nie mogły stanowić jakiegokolwiek zagrożenia dla pszczół – mówi Rafał Szela.
Pirymifos metylowy jest dopuszczony, do dezynsekcji pustych pomieszczeń magazynowych, nasion siewnych i tych do konsumpcji. Zezwolenie wydane przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi określa, że jest to substancja wysoce szkodliwa dla ludzi i zwierząt, przeznaczona do użytku profesjonalnego, wyłącznie w zamkniętych pomieszczeniach. Jej aplikacja powinna odbywać się przy użyciu zautomatyzowanych opryskiwaczy lub zamgławiaczy, bez udziału operatora.
W mojej opinii, niestety wszystkie okoliczności wskazują na celowe działanie osób trzecich. Zastosowanie substancji zgodnie z jej przeznaczeniem, w zamkniętym pomieszczeniu, całkowicie wyklucza możliwość wtargnięcia naszych pszczół i przypadkowego zatrucia, tym bardziej, w tak ogromnej liczbie. Mam nadzieję, że dochodzenie Policji przyczyni się do wyjaśnienia sprawy – mówi pszczelarz.
Dramat nieustannie trwa. Pan Rafał jednak nie poddaje się i każdego dnia podejmuje walkę o życie pozostałych pszczół. Nieustannie łączy, z każdym dniem zmniejszające się rodziny pszczele, co przy obecnych warunkach atmosferycznych i o tej porze roku jest zadaniem bardzo wymagającym. Codzienne obserwacje utwierdzają go w przekonaniu, że substancja toksyczna nadal działa.
Część rodzin była już wielokrotnie łączona, by mieć jakąkolwiek szansę na przetrwanie zimy. Nie wiemy jednak, w jakim stopniu użyta substancja toksyczna skróciła życie każdej z pszczół. Zrobiliśmy dla nich wszystko, co było możliwe, zgodnie z dobrą praktyką pszczelarską– mówi Rafał Szela.
Straty są ogromne i sięgają 100 tys. złotych. Jak mówi Pszczelarz, teraz już wiadomo, że przystępując do odbudowy pasieki niezbędna będzie utylizacja wszystkich elementów ula mogących mieć jakikolwiek kontakt z substancją toksyczną. Wymaga to nie tylko środków finansowych, ale także ogromu pracy. Mimo tak trudnej sytuacji Pan Rafał Szela nie traci wiary w odbudowę pasieki i chce dzielić się swoim doświadczeniem z innymi.
Wsparcie dla Rafała
Sprawa wytrucia pasieki Rafała Szeli od samego początku budzi ogromne emocje. W mediach społecznościowych tysiące osób wyraża swoje wsparcie, przekazuje słowa otuchy i deklaruje swoją konkretną pomoc. Dramat milionów pszczół zjednoczył nie tylko pszczelarzy. To ogromny już ruch społeczny osób, będących, jak sami się określają, „zwykłymi zjadaczami miodu”.
Widząc zapał tak wielu osób, emocje i wsparcie, tak bardzo istotne dla nas w tej chwili, pomyśleliśmy o zbiórce, która pomoże nie tylko nam, ale przyczyni się także do zrobienia czegoś dobrego – mówi Rafał Szela
Uruchomiona 5 października br. na www.pomagam.pl/pasiekarafalszela zbiórka nadal trwa. Dzięki życzliwości setek osób udało się zebrać już ponad 21 tys. złotych.
Każdą złotówkę powyżej 10 tys. przeznaczymy na działania edukacyjne, które pozwolą wzajemnie dzielić się wiedzą i przekazać ją dalej – przyznaje Pszczelarz.
Na pomoc ruszyli także Pszczelarze z całego kraju, którzy chcą się podzielić z Rafałem zasobami własnych pasiek.
Na naszych oczach, zupełnie oddolnie, powstaje fantastyczna kampania społeczna, która będzie impulsem do działania, pogłębiania wiedzy i propagowania dobrych praktyk pszczelarskich. Z każdym dniem akcja nabiera tempa. Widzialne efekty prac przygotowawczych widoczne będą w najbliższych miesiącach.
Chcemy pokazać, jak w oparciu o dobrą praktykę, z dbałością prowadzić rodziny pszczele, na kolejnych etapach ich rozwoju. Opracowywane przez nas materiały wideo dostępne będą dla wszystkich za pośrednictwem mediów społecznościowych. Nasza pasieka będzie miejscem otwartym dla tych, którzy chcą czerpać wiedzę i wspólnie z nami dbać o dobro pszczół – mówi Rafał Szela.
Kolejnym krokiem będzie zbudowanie rezerwy interwencyjnej pszczół pozwalającej „od zaraz” wesprzeć Pszczelarzy w podobnych sytuacjach w przyszłości.
Życzylibyśmy sobie i innym, by do takich sytuacji w ogóle nie dochodziło. Rzeczywistość pisze jednak inne scenariusze. Dlatego od wiosny przyszłego roku będziemy sukcesywnie zakładać nowe rodziny pszczele, by w razie potrzeby wspierać innych, w podobnych sytuacjach. Będzie to całkowicie nowa, niekomercyjna część pasieki. Mamy nadzieję, że w ciągu 2 lat hodowli uzyskamy niezbędne minimum pszczół pozwalające przekazywać realną i bardzo konkretną pomoc – mówi Maciej Szela, brat Pszczelarza
Jak dodaje Maciej Szela, obecnie prowadzone są także zaawansowane konsultacje z Partnerami, którzy zadeklarowali chęć współpracy przy realizacji ogólnopolskich akcji, uwrażliwiających na obecność pszczół w naszym otoczeniu. Do zgromadzonych środków dołożymy swoją pasję, zaangażowanie i pracę, by jak najbardziej odwdzięczyć się, za życzliwość i okazaną pomoc. Udało nam się zebrać niezbędne minimum środków, by pasiekę odbudować. Z pomocą przyszło naprawdę wiele fantastycznych osób, którym jesteśmy niezmiernie wdzięczni
Pszczelarz nie kryje swojego wzruszenia. W rozmowie przyznaje, że ten ogromny kredyt zaufania, jest dla niego czymś wyjątkowym.
Wszystko to, co nas od kilkunastu dni spotyka, jest po prostu niesamowite. Z całego serca dziękujemy. Wasze wsparcie, dobre słowo i opinie pomagają nam nabrać energii do dalszej, ciężkiej i trudnej pracy dla dobra pszczół i środowiska naturalnego. Wierzymy, że potrafimy dać z siebie coś więcej, by choć trochę się odwdzięczyć– mówi Rafał Szela.
Kochajmy, szanujmy, podziwiajmy i doceniajmy te pracowite istoty, bo bez nich i my zginiemy.
Ustalić tego „człowieka” i do więzienia z nim!