Ta roślina zabija komórki rakowe. Co pewien czas pojawiają się w nagłówkach podobne tytuły budzące nadzieje. Zanim przejdziemy do tej cudownej rośliny, to przemyślmy czym właściwie jest choroba nowotworowa?
W organizmie każdego człowieka codziennie powstają komórki rakowe. W normalnych warunkach, są one natychmiast wychwytywane i niszczone przez system odpornościowy. Zmutowane komórki nie są ciałem obcym. Nie przychodzą z zewnątrz. To nasze własne komórki, które na skutek błędów doznały degeneracji.
W momencie, gdy wewnętrzne mechanizmy identyfikacji i niszczenia mutantów zaczynają zawodzić, rozpoczyna się proces chorobowy. Komórki nowotworowe zaczynają się w niekontrolowany sposób namnażać bądź atakować inne tkanki. Tracją mechanizmy kontrolne. Unikają również procesu znanego jako apoptoza, w którym zmutowane komórki popełniają samobójstwo.
Badaniach in vitro a komórki rakowe
Większość badań na potencjałem ziół przeprowadza się metodą in vitro. Wygląda to w ten sposób, że izoluje się z roślin pewne związki i bada ich działanie na laboratoryjnych próbkach. Po czym, na postawie uzyskanych wyników, przyjmuje założenie, że cała roślina w ten sam sposób działa na daną jednostkę chorobową u każdego. W praktyce okazuje się to dalece nieprawdziwe.
Chyba każdy zdaje sobie sprawę z zasadniczej różnicy między zlepkiem komórek na laboratoryjnej szalce, a całym żywym organizmem ludzkim. Natomiast jeśli chodzi implikację badań naukowych, to granice rozumienia mocno się zacierają.
Wiele podobnych tytułów donosi „Naukowcy odkryli, roślinę, która zabija komórki rakowe w 48 godzin”. W treści znajdujemy informację, że pewne wyizolowane związki, choćby z korzenia mniszka, spowodowały śmierć 98% komórek rakowych.
Odnośniki prowadzą do źródeł, z których wynika, że badania prowadzono na wyhodowanych laboratoryjnie koloniach komórek rakowych. A to przecież zupełnie co innego, cała złożona struktura człowieka. Natomiast z licznych komentarzy wynika, że treść została tak zrozumiana, jakoby mniszek leczył raka, „ale to ukrywają”.
Nie znam przypadku, by mniszek lub jakakolwiek roślina wyleczyła kogoś z raka w tydzień, miesiąc czy rok. Żadne zioło, ani substancja tego nie uczyni, ponieważ choroba nowotworowa jest ogólnoustrojowym zaburzeniem równowagi. Tutaj potrzeba wielokierunkowego, indywidualnego podejścia.
To tylko jeden z przykładów bardzo wąskiego spojrzenia, tak na działanie medycyny roślinnej, jak i złożone struktury ludzkiego ciała.
Medycyna roślinna a badania naukowe
Często badania in vitro wskazują na duży potencjał leczniczy, po czym nie ma takiego działania na ludziach. Z kolei metoda in vivo „w życiu”, opisuje eksperymenty przeprowadzane na żywych organizmach. To różnica, ponieważ w przeciwieństwie do hodowli komórkowej „in vitro”, w żywym organizmie występuje masa różnych czynników i zależności.
Ale i tak prezentowane wyniki pokazują różnice procentowe Na część osób działa w różnym stopniu, na inne nie. A jeszcze innym szkodzi. Dotyczy to zarówno komórek nowotworowych jak i wszelkich zaburzeń.
Dlaczego tak jest?
Człowiek to cała złożona struktura wraz ciałem energetycznym, mentalnym, emocjonalnym. Każdy organizm przejawia inne, indywidualne cechy, więc nie może być jednego skutecznego lekarstwa.
Cała koncepcja tradycyjnej medycyny holistycznej i współczesnej opiera się na kompletnie innych podstawach. Ta pierwsza wychodzi z założenia, że ludzki organizm posiada wewnętrzne siły samoregulacji, regeneracji, naprawy i samoleczenia. Zatem większości chorób można uniknąć, jeśli przestrzega się podstawowych i niezmiennych praw natury.
A kiedy pojawią się zaburzenia, należy w pierwszej kolejności odejść od tego co szkodzi. Inaczej – zmienić okoliczności, w jakich funkcjonują komórki. Skorygować dysharmonię, nierównowagę na poziomie ciała, umysłu i ducha. Czyli stworzyć możliwość swobodnego działania tym wewnętrznym, wrodzonym mechanizmom.
Bez tego, nie jest możliwe całkowite i trwałe wyleczenie. Te fundamentalne zasady tradycyjnego lecznictwa, są takie same na całym świecie, różnią się jedynie metodami w zależności od regionu, kontynentu. Nie ma więc jednego skutecznego środka dla wszystkich – „co dla jednego jest lekarstwem, dla drugiego będzie trucizną”.
Sztuka dobierania ziół
Współczesna medycyna, w tym alternatywna, uważa, że w organizmie ciągle coś się „psuje i wymaga naprawy”. Kieruje się paradygmatem „dane zioło lub lek na konkretne zaburzenie chorobę”. Nazywa jednostkę chorobową, następnie dopasowuje do niej lekarstwo.
Natomiast cała sztuka dobierania ziół, to umiejętność spojrzenia na całego człowieka. Na jego ciało, umysł, stan ducha, emocje, otoczenie, tryb życia, nawyki. Co lubi, czego nie, jak sypia, odżywia się, jak spędza wolny czas, jakie ma relacje z otoczeniem, czy towarzyszy mu poczucie celu życia itp.
W tym złożonym chaosie trzeba dostrzec pewne wzorce, uporządkować je, połączyć ze energetyką, stanem tkanek i znaleźć łączące ogniwa. Patrząc z tej perspektywy wszystko jest jednakowo ważne, zarówno objawy, z którymi ktoś przychodzi, jak i każdy inny, wydawałoby się błahy element jak lubienie chłodnych pór roku, czy odwrotnie, gorącego lata.
Kiedy skupiamy się wyłącznie na samych symptomach, cały obraz się rozmywa i pozostaje leczenie objawowe – pułapka alopatycznego ziołolecznictwa.
Zarówno „atakujące” organizm komórki rakowe, jak i wszelkie choroby to wynik zaburzenia balansu na linii ciało-dusza. Dysharmonia w swobodnym przepływie energii, krwi, limfy, płynów komórkowych, nierównowaga tkankowa. Powrót do równowagi wymiernie wspiera medycyna roślinna. Ale by zioła zadziałały, należy je tak dobierać, by przywrócić równowagę w tych obszarach. Resztę nasz wewnętrzny lekarz zrobi sam.
W serii moich książek Tajemnice ziół – zapomniana wiedza, przy każdej roślinie podaję dokładny profil energetyczny z zaznaczeniem obszarów, na które w pierwszej kolejności oddziałuje. Wiedzę czerpię głównie z dawnych tradycji zielarskich naszego kontynentu, starożytnych tekstów, medycyny wschodniej i kultur etnicznych, jak i własnej praktyki, pracy z ziołami, wrażeń odczytywanych zmysłami jak smak, zapach, oraz specyficznych cech danej rośliny, łącznie z jej naturalnym środowiskiem, w którym występuje. W swojej pracy korzystam również z publikacji naukowych, ale bardziej traktuję je jako informacyjne ciekawostki, niż źródło, z których czerpię wiedzę.
B. Della Porta