Węglowodany są podstawą diety współczesnego człowieka i główną przyczyną problemów ze zdrowiem. Choć często w ustach nie wydają się być słodkie, w procesie trawienia zamieniają się w czysty cukier. Węglowodany to cukry występujące w formach prostych typu np. glukoza, fruktoza oraz złożonych typu skrobia, celuloza.
Podczas gdy trawienie białek i tłuszczów w zasadzie odbywa się bez udziału hormonów to przyswajanie węglowodanów wiąże się z produkcją insuliny. I tu zaczynają się problemy współczesnego człowieka.
Przez 99% egzystencji pożywienie człowieka składało się z posiłków bogatych w białko, tłuszcze, błonnik, które nie powodowały istotnego wzrostu stężenia cukru i insuliny we krwi. Natomiast te uwielbiane i pożądane przez nas węglowodany pozbawione lub z małą ilością błonnika odgrywały podrzędną rolę. Od czasu kiedy sformułowano piramidę żywieniową, według której produkty zbożowe uznano za główne źródło pozyskiwania energii rozpoczęła się era otyłości i chorób cywilizacyjnych.
Węglowodany a insulina
Trzustka zaczyna produkować insulinę za każdym razem gdy wykryje podwyższony poziom glukozy w krwi. Insulina nie tylko „otwiera” komórki na cukier ale odgrywa decydującą rolę w metabolizmie węglowodanów. Zbyt duża ilość węglowodanów w diecie zmusza trzustkę do wydzielania dużych ilości insuliny, po to by utrzymać poziom glukozy we krwi w bezpiecznych granicach gdyż jej nadmiar jest zabójczy.
Normalne zapotrzebowanie ludzkiego organizmu na glukozę to 2 mg/kg/minutę. W ciągu godziny dorosły człowiek o wadze 75 kg zużywa nie więcej niż 10 g cukru obecnego we krwi. Jakakolwiek glukoza, która nie zostanie natychmiast zużyta zostaje zmagazynowana w formie glikogenu w wątrobie i mięśniach. Kiedy magazyny glikogenu są pełne, a dzieje się tak zawsze kiedy człowiek ma zbyt mało ruchu organizmowi pozostaje tylko jedna opcja: zamienić nadmiar glukozy w tłuszcz i zmagazynować w wątrobie lub komórkach tłuszczowych.
Wzrost stężenia ilości cukru we krwi zależy od jego ilości uwalnianego w określonym czasie, chodzi przede wszystko o to aby nie był to proces gwałtowny. I tak np. po spożyciu mąki pszennej rośnie szybciej nawet niż po spożyciu czystego cukru. Po zjedzeniu samej bułki związki skrobi są błyskawicznie rozrywane przez enzymy trawienne i transportowane do krwi. Ale już posmarowanie jej tłuszczem typu oliwa, masło czy smalec powoduje znaczne spowolnienie tego procesu.
Panuje powszechna opinia, że od samych węglowodanów np. ziemniaków się nie tyje, ale od tuczących dodatków w postaci tłuszczów. Nie jest to prawda. Organizm człowieka ma ograniczone możliwości wchłaniania i magazynowania tłuszczów. W tkance tłuszczowej brak jest kinazy glicerolowej – enzymu pozwalającego magazynować tłuszcz z pożywienia. Jest to podstawowa informacja z podręczników biochemii dotycząca spalania i syntezy tłuszczów w organizmie. Dodany do ziemniaków tłuszcz sprawi, że proces uwalniania glukozy do krwi znacznie się spowolni, a o to głównie chodzi.
Nadmiar węglowodanów w diecie i obawa przed rzekomo szkodliwym tłuszczem, spowodowały że większość ludzi odżywia się w sposób, który dawno przestał odpowiadać naturalnym potrzebom człowieka. Genetyczny i biochemiczny program naszych komórek, nie dostosował się do nadmiaru węglowodanów i cukru.
Węglowodany, które szybko uwalniają cukier mają katastrofalne skutki dla całej przemiany materii. Nadmiar glukozy i insuliny we krwi jest przede wszystkim toksyczny. Organizm magazynuje nadmiar glukozy w postaci tłuszczu, a dodatkowo wydzielana insulina blokuje działanie enzymów spalających tłuszcz. Wkrótce nawet komórki tłuszczowe stają się oporne, więc cała glukoza i insulina mogą bez przeszkód krążyć w krwiobiegu siejąc spustoszenie w całym organizmie.
Lepkie molekuły glukozy przypominają strukturą chemiczną ..klej do tapet. Co stwarza większe prawdopodobieństwo zatkania tętnic – śliskie lipidy czy kleista masa glukozy? Węglowodany podwyższają poziom trójglicerydów, bo przecież glukoza musi być gdzieś magazynowana oraz powodują przewlekłe procesy zapalne np stawów.
Wysoki poziom cukru we krwi uszkadza komórki i tkanki. Wydzielaniu insuliny towarzyszy uwalnianie innego związku IGF –insulinopodobny czynnik wzrostu, który stymuluje wzrost komórek i podsyca procesy zapalne. Obecnie wiadomo już, że nagłe skoki poziomu wydzielania insuliny i IGF nie tylko odżywiają stymulują wzrost komórek rakowych, ale pozwalają im wnikać do sąsiadujących tkanek.
Węglowodany spożywane w dużych ilościach lub zbyt często powodują, że zdrowe bakterie jelitowe są wypierane przez grzyby. Szczególnie drożdżaki rodzaju candida lubią cukier i przekształcają go w procesie fermentacji na toksyczne alkohole. Dodatkowo uszkadzają błonę śluzową jelit powodując stany zapalne i tzw. nieszczelność jelit , co w znacznym stopniu obciąża system immunologiczny. Zmniejszenie liczby dobrych bakterii i rozrost grzybów zmieniają pH jelit, powstający w procesie przemiany materii amoniak nie może być już usuwany przez jelita w postaci niegroźnych jonów amonowych, musi być eliminowany przez nerki. Ta trucizna komórkowa hamuje mitochondrialną produkcję energii, sprzyja uszkadzaniu i mutowaniu komórek.
Jakby tego było mało, oporność komórek ostatecznie powstrzymuje je przed wchłanianiem aminokwasów (białka), utrudniając lub uniemożliwiając budowę lub utrzymanie tkanki mięśniowej. Ponieważ organizm nie ma dostępu do zgromadzonej energii, nie ma innego wyjścia jak tylko rozpocząć „zjadanie” tkanki mięśniowej by pozyskać energię. Nadmiar insuliny blokuje działanie enzymów spalających tłuszcz więc organizm zmuszony zostaje do spalania własnej tkanki mięśniowej. Nawiasem mówiąc, to jest prawdziwa przyczyna wyniszczenia i utraty mięśni, a nie pomijanie posiłków jak niektórzy dietetycy sugerują.
W końcu uszkodzona przez nadmiar insuliny wątroba przestaje przekształcać hormon tarczycy T4 w T3, powodując jej niedoczynność i nadmierny przyrost wagi. Może również spowodować uszkodzenie nerwu wzrokowego i utratę widzenia.
Insulina nie rozpuszcza cząsteczek glukozy, ale wciska je do i tak przepełnionych komórek. Aby się przed tym uchronić komórki w pewnym momencie zaczynają wycofywać swoje receptory insulinowe, zamykają się na nie i nie wpuszczają cukru. W wyniku czego cukier jest przetwarzany w tkankę tłuszczową i w ten sposób unieszkodliwiany. Ponieważ cukier nie jest w stanie wniknąć do komórek, trzustka próbuje produkować jeszcze więcej insuliny. Wreszcie wyczerpana trzustka poddaje się i nie chce wytwarzać insuliny. Rozpoczyna się cukrzyca i konieczność wstrzykiwania insuliny..do końca życia. Choć brzmi to banalnie zasadnicza przyczyna problemu jakim jest cukrzyca typu 2 to zamęczenie trzustki nadmiarem skrobi i cukru w diecie.
Stabilny poziom cukru we krwi
Fatalne jest to, że węglowodany które szybko uwalniają duże ilości glukozy do krwi dają uczucie sytości tylko na krótki czas. Stężenie cukru po ich spożyciu raptownie wzrasta i równie szybko spada. Wtedy zaczynamy odczuwać wilczy głód i mamy ochotę na coś słodkiego lub kolejne węglowodany.
Kiedy poziom cukru we krwi gwałtownie rośnie, duże ilości glukozy docierają do mózgu i zwiększa się aktywność komórek nerwowych, co powoduje przyjemny nastrój. Gdy w wyniku działania insuliny poziom cukru spada, zaczyna się niepokój. Komórki nerwowe zostają pozbawione cukru, którego tak naprawdę nie chcą. Mózg wysyła sygnał do organizmu, by jak najszybciej dostarczyć cukier, reakcją jest napad głodu ukierunkowany na produkty bogate w węglowodany i cukier. Tym sposobem człowiek wpada w cukrową pułapkę, uzależnia się jak od kokainy. Ciągłe wahania cukru we krwi prowadzą do emocjonalnych dołków i wzlotów. Węglowodany wywierają duży wpływ na psychikę i co udowodniono również na powstawanie depresji. a nawet rozwoju choroby Alzheimera.
Zmniejszenie ilości i częstotliwości spożywania cukru i węglowodanów pozwala na ustabilizowanie poziomu cukru we krwi. Wpłynie korzystnie na stan fizyczny, emocjonalny i psychiczny. Nie będą nam towarzyszyć napady głodu a im częściej jemy, tym bardziej zmuszamy trzustkę do ciągłej pracy. Tłuszcze i białko stabilniej i na dłużej uwalniają energię w efekcie czego organizm nie domaga się w sposób ciągły nowych dostaw energii. Dłuższe przerwy w jedzeniu, nie podjadanie w międzyczasie pozwalają na zdecydowanie łatwiejszą kontrolę ilości spożywanego pożywienia a żołądkowi, trzustce i układowi trawiennemu na odpoczynek.
Ustawienie metabolizmu na cały dzień
Najbardziej niekorzystnie działają węglowodany rano. To wtedy wydzielanie kortyzolu i jego stężenie we krwi jest najwyższe a im więcej kortyzolu we krwi, tym gorsza jest przemiana glukozy z węglowodanów w praktycznie wszystkich komórkach. Pierwszy posiłek „ustawia” glukozę i insulinę na cały dzień. Jeśli to będą węglowodany już do końca dnia organizm będzie miał trudność, by utrzymać cukier na właściwym poziomie. Dodatkowo pierwszy posiłek powoduje największy wyrzut insuliny. Po nim następuje nagły spadek cukru a z nim spadek formy, osłabienie. Komórki nerwowe zaczynają odczuwać stres, zaczynają domagać się znów cukru co powoduje kolejny wyrzut kortyzolu i pętla się zamyka, kolejna dawka … kolejna i tak do późnego wieczora lub nocy.
Śniadanie lub pierwszy posiłek niezależnie od pory powinien się składać z produktów, które są wolniej trawione, na dłużej uwalniają energię, i nie powodują gwałtownych skoków insuliny. Białko, tłuszcz, warzywa z dużą ilością błonnika lub inuliny – wielocukru który ma inny szlak metaboliczny – np. topinambur, pasternak, skorzonera, cebula, szparagi, karczochy, cykoria.
Cukry typu pieczywo, płatki zbożowe, ryż, mleko słodkie, owoce i ich przetwory a więc odwrotnie niż zalecają poradniki dietetyczne znacznie lepiej spożywać gdy poziom kortyzolu jest ustabilizowany czyli od popołudnia do wieczora albo po dużym wysiłku fizycznym, który uszczupla zapasy glikogenu mięśniowego.
A może jakieś źródła naukowe na bazie których powstał artykuł?
Pięknie,jasno i na temat .
w koncu ktos napisal prawde