Witaminowe żelki-galaretki, które polubią dzieci
Jakość suplementów dla dzieci woła o pomstę do nieba. Skład typowych żelków witaminowych dla dzieci dostępnych w aptekach zaczyna się od: syrop glukozowy, cukier, woda, żelatyna wieprzowa, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, kwas L-askorbinowy (witamina C), sorbitol (stabilizator), glukoza, barwniki: beta-karoten, koszenila, miedziowy kompleks chlorofili, ekstrakt z krokosza barwierskiego, aromaty, substancje glazurujące: wosk carnauba, wosk pszczeli, a potem wyliczone są witaminy. Zgroza!
Co więc zrobić gdy dzieci nie chcą pić soków, a my nie chcemy dawać im tak kiepskiej jakości suplementów? Możemy uciec się do małego podstępu i podać im je w innej formie – na przykład jako deser (którego raczej żadne dziecko nie odmówi). A ponieważ większość dzieci lubi w ramach deseru różnego rodzaju galaretki i żelki to dzisiaj pokażę jak takie zrobić aby przemycić pod płaszczykiem kolorowych domowych słodkości rozmaite rzeczy, które chcemy aby nasze dziecko skonsumowało. Mama z Tatą też pewnie się skuszą
Moje domowe witaminowe żelki żeluję za pomocą agar-agar. Jest to substancja żelująca otrzymywana z wodorostów morskich – całkowicie bez smaku i bez zapachu, podobnie jak żelatyna. Czym się od żelatyny różni i jak się w związku z tym z agarem obchodzić? Przede wszystkim rozpuszcza się w temperaturze 85-95 stopni. Żeluje już w temperaturze nieco wyższej niż pokojowa, a bliższej temperaturze ciała ludzkiego (pomiędzy 32-42 stopni), zatem nie trzeba koniecznie wstawiać do lodówki naszych produktów by się zestaliły. Jeśli „nie wyjdzie” nam galaretka (daliśmy np. za mało lub za dużo agaru), to można ponownie doprowadzić go do wysokiej temperatury, poprawić błąd i ponownie zostawić do zestalenia.
Im niższe pH żelowanych produktów, tym należy dodać agaru więcej. Dlatego w przepisie podam orientacyjną ilość, która pozwala na zżelowanie soku np. marchewkowo-owocowego. Jeśli będziecie chcieli użyć kwaśniejszych soków (np. z dodatkiem cytryny, ananasa itp.) to agaru należy dodać nieco więcej, w przeciwnym razie wyjdzie nam gęsty żelowy dżemik, ale nie galaretki.
Witaminowe żelki na agarze mają nieco inną konsystencję niż te robione na żelatynie. Nie oczekujmy też, że wyjdą nam z agaru żelki identyczne jak kupne misie typu Haribo. Nasze galaretki będą mniej od nich zwarte (choć można dodać nieco więcej agaru i wtedy wyjdą bardziej twarde) i nie będzie można ich żuć jak gumę. Ja osobiście lubię takie rozpływające się w buzi i moja rodzina też, ale jak ktoś lubi bardziej zwartą konsystencję, to można dodać nieco więcej agaru.
Przepis na witaminowe żelki
Co będzie nam potrzebne?
Składniki do bazy żelowej to:
– 1/2 szklanki wody
– 2 łyżeczki agar-agar
Składniki do bazy smakowej to:
– 1/2 szklanki świeżo wyciskanego soku (np. marchewka-jabłko, albo marchewka-pomarańcza), w sezonie mogą to być świeże zmiksowane owoce sezonowe
– jakieś słodziło (opcjonalnie: miód, stewia, erytrytol, ksylitol, melasa itp.)
– wszelkie funkcjonalne dodatki jakie chcemy w soku ukryć lub wzbogacić nimi nasz sok
Przykłady dodatków:
– preparat witaminowy FLORADIX w płynie
– witamina D, E (w kroplach lub wyciśnięta z kapsułek)
– witamina C
– pyłek pszczeli
– wyciągi (np. z czarnego bzu),
a w wersji dla dorosłych również inne, na przykład:
– zmielony korzeń maca
– proszki zielone lub proteinowe
– ekstrakty (np. z acai, z guarany, z maqui itp.)
Witaminowe żelki sposób przygotowania
1. Ponieważ agar-agar rozpuszcza się w wysokiej temperaturze, a my nie chcemy uszkodzić naszych witaminek, to najpierw właśnie przygotujemy sobie roztwór z agarem czyli bazę żelową: do 1/2 szklanki wody dodajemy 2 łyżeczki agaru i mieszając doprowadzamy do wrzenia, gotujemy 2-3 minuty. Zestawiamy z ognia – musi nieco przestygnąć (co jakiś czas należy przemieszać). Mamy gotową bazę żelową.
2. W drugim garnuszku robimy bazę smakową mieszając nasz sok (lub w sezonie zmiksowane owoce sezonowe) z dodanymi innymi dobrociami – witaminami, suplementami czy co nam tam przyjdzie do głowy. Pamiętajcie, że to musi być smaczne – należy tak zbalansować smak aby nam to smakowało. Może być pomocny dodatek np. soku cytrynowego by podkręcić kwaskowatość albo miodu by podkręcić słodycz. Za każdym razem możemy sobie poeksperymentować jeśli chodzi o rozmaite dodatki i rozmaite smaki czy kolory naszych domowych żelków.
Podgrzewamy następnie tę miksturę na maciupeńkim ogieńku (albo jeszcze lepiej w drugim większym garnku gdzie znajduje się wrzątek) dosłownie minimalnie, bo chodzi o to aby miał on temperaturę ciała, a nie pokojową. Cały czas mieszamy i pamiętamy o tym, by nie uszkodzić naszych cennych składników odżywczych, dlatego temperaturę trzymajmy cały czas pod kontrolą. Najlepiej użyć do tego celu koniuszka małego palca: płyn ma być przyjemnie ciepły, ale w żadnym razie nie gorący. Jednocześnie w ten sam sposób sprawdzamy nasz roztwór agaru: również ma być przyjemnie ciepły, musi mieć zbliżoną temperaturę do soku znajdującego się w drugim garnuszku. Gdy już oba płyny będą mieć zbliżoną temperaturę, to wtedy pomału po jednej łyżce dodajemy sok do agaru dokładnie mieszając.
Jeśli będzie zbyt duża różnica temperatur lub będziemy dodawać sok zbyt szybko, to agar się skropli („zwarzy” tak jak nieudany majonez). Co prawda miksturę zwarzoną można jeszcze uratować doprowadzając całość ponownie do wrzenia, ale nasze galaretki nie będą już takie odżywcze – większa część składników odżywczych wrażliwych na działanie temperatury ulegnie wtedy zniszczeniu.
3. Wlewamy miksturę do silikonowych foremek (ja użyłam takich do kostek lodu) i czekamy aż się nam żelki zetną, co następuje dosyć szybko i to nawet w temperaturze pokojowej (można przyspieszyć ten proces wstawiając foremki do lodówki – po kwadransie już można wcinać).
Można też jeśli nie mamy takich foremek to po prostu wylać płyn do zwykłej foremki silikonowej i potem gdy już się nam galaretka zetnie pokroić nasze dzieło na kwadraciki. Można się pobawić w przyszykowanie galaretek dwukolorowych, warstwowych, z zatopioną niespodzianką itd. – według fantazji.
Jeśli galaretki wyjdą za mało słodkie, można je tuż przed spożyciem obtoczyć w erytrytolu lub ksylitolu, co doda im również chrupkości i miłego „chłodzącego” jamę ustną efektu smakowego. Ale i bez tego wyglądają jak malowane
Z podanych proporcji wyjdą nam dwie foremki – ja tutaj akurat zrobiłam jedną w kształcie jabłuszek, a drugą w kształcie tulipanków.
Domowe witaminowe żelki najlepiej zjeść od razu lub w miarę szybko. Jako produkt świeży wytrzymają w lodówce niedługo, ale na pewno około dwóch dni (dłużej nie trzymałam, bowiem u nas znikają w tempie ekspresowym!).
Smacznego!
Powyższa treść pochodzi ze strony www.AkademiaWitalnosci.pl